piątek, 22 lutego 2013

Legumina czekoladowa. Dekadencka do przesady...




Wszystko zaczęło się od tego, że ja, Dobromiła, Emma, Eve, Maggie, Mirabelka, MalwinnaSiankoo skrzyknęłyśmy się na  wspólne gotowanie. Oczywiście, było kilka warunków: po pierwsze przepis musi pochodzić z książki kucharskiej (bo gotujemy do akcji Peli) i być z czekoladą ("Czekoladowy Weekend" w ten weekend!). Uparłam się na przedwojenną książkę Marii Disslowej.
I właśnie wtedy.
Poczułam się jak idealna pani domu.
Mój stan potrwał tylko kilkanaście godzin, ale lepsze to, niż nic.
Posprzątałam wieczorem w całym domu, położyłam się do łóżka, zapaliłam najbardziej śmierdząca świeczką w domu (i szybko zgasiłam, bo mój pokój zaczął mi się kojarzyć z toaletą w centrach handlowych), wzięłam do łóżka książkę kucharską i w końcu, prawie w ostatniej chwili wybrałam przepis.
Rano wstałam, założyłam najbardziej staromo... retro ciuchy, fartuszek i zaczęłam piec leguminę.
I wtedy się skończyło. Ostatnią chwilę mojej zajebistości widać na zdjęciu powyżej. 
Później weszłam do pokoju — fretka wykopała całą ziemię z mojej dużej jukki, strąciła też kilka doniczek z parapetu. Cała podłoga mogłaby być jej prywatną piaskownicą, ale ona nie skorzystała z okazji i beztrosko wybiegła porozpieprzać kwiatki w innych pokojach!
Ale, posprzątałam i poczułam się tak dobrze, że postanowiłam zrobić sobie test białej rękawiczki.
Niestety, jestem chujową panią domu. Zapomniałam o półce z książkami. Już nigdy nie posprzątam.
Powróćmy do książki! Dlaczego jest taka szczególna?
W „Jak gotować?” przeczytasz o staromodnych frytkach, pierwszych chipsach i o tym, co to tak naprawdę są budynie. Gdybyście w XIX wieku poprosili o budyń z pewnością moglibyście oczekiwać nie tylko mleka z mąką ziemniaczaną, ale także budyni mięsnych, marchwiowym i, moich ulubionych — z mózgów cielęcych.
A teraz przedstawiam Wam niesamowite hasło! Leguminy. To słodkie potrawy, w zależności od nastroju: naleśniki, budynie, suflety, kremy i puddingi. Powinnam pewnie napisać, że zrobiłam pudding, ale... czy to nie jest tysiąc razy piękniejsze słowo? :)
A oto jest oryginalny przepis, z którego korzystałam: 



Niestety, jest jedna poważna wada w przepisach kucharek sprzed epoki mikserów i piecyków elektronicznych. Upiec, znaczy napalić w piecu i wstawić do niego ciasto. Nie ma stopni Celsjusza, Fahrenheita czy innych centymetrów. Dlatego podaję przepis zainspirowany przepisem z książki, nie skopiowany.
Przepis na 2 porcje:
2 jajka (białka i żółtka osobno)
1/2 tabliczka czekolady
3 łyżki cukru
2 łyżki masła
1 płaska łyżka mąki pszennej
skórka i sok z 1/2 cytryny
kapka oleju
jako dodatek: lody o ulubionym smaku
Czekoladę rozpuścić z masłem i cukrem. Białka ubić na sztywną pianę.
Masę czekoladową zdjąć z ognia, lekko ostudzić, wymieszać z żółtkami, sokiem i skórką z cytryny.
Mąkę przesiać do białek, dodać do nich czekoladę i delikatnie wymieszać.
Małe naczynka do zapiekania posmarować wewnątrz odrobiną oleju i wlać do nich ciasto.
Zapiekać przez 15–20 minut w 170 C.

Podawać razem z ulubionymi lodami.

Z książką w kuchni zaproszenie

13 komentarzy:

  1. Zaszalałaś z tą leguminą, wygląda naprawdę rozpustnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...ale smakowicie wygląda ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna :) Moja babcia robiła kiedyś coś takiego. Ciekawe, czy smakuje podobnie? Muszę sprawdzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wow ,ale to fajne i pyszne ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. A z Ciebie jaka śliczna porcelanowa laleczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      O właśnie o takie coś mi chodzi. Laleczki nie sprzątają! :D

      Usuń
    2. świat laleczek w posiadaniu fretki rządzi się swoimi prawami;)

      Usuń
  6. Wycieczki do świata starych książek kucharskich bywają bardzo przyjemne i jak się okazuje mogą być smakowite.
    Dzięki za dołączenie do akcji. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Legumina brzmi dużo fajniej i ciekawiej niż pudding :) Bardzo dziękuję za przyłączenie się do Czekoweekendu :) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniale się czyta takie posty :) A legumina bardzo smakowita Ci wyszła :)
    Ech, za leniwa jestem na takie książki... Choć w pewnym sensie mnie fascynują :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy te wszystkie desery nie wpływają na urok twarzy - poprawiają też nastrój - udoskonalają koloryt cery ?
    A może to wpływ czaru i magii?

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, jestes super gospodynia i swietnie gotujesz. Masz na blogu wspaniale przepisy i zdjecia. W leguminowym poscie, z ktorego zreszta skorzystalam, leguminak wyszla swietna, jest tylko jeden zgrzyt: czemu zapaskudzilas przepis slowem "chujowa"? Brzmi koszmarnie i jest niegodne Ciebie i twoich przysmakow...
    Pozdrawiam, bede kibicowala,
    Magda

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...