sobota, 14 września 2013

Pudding chlebowy z koguta



Po Kazimierzu Dolnym krążą legendy... najsłynniejsza z nich i nadająca się na bloga, bo "kulinarna" to ta o kogucie:
W Kazimierzu, w czasach dzikich i rozhasanych pogan, uwił sobie gniazdko najprawdziwszy Lucyfer. Były to czasy na długo przez chrześcijaństwem, dlatego w Kazimierzu nie było jeszcze klasztorów, kościołów i innych takich Bożych luksusów.
Lucuś grasował, a że nie miał przy boku żadnej diablicy, zajmował się tym, czym zajmuje się cała kulinarna blogosfera — jadł. Najczęściej kotlety schabowe z mięsa prawiczków i shake'i składające się z mleka młodych matek oraz krwi miesięcznej dziewic. A ponieważ na dłuższą metę to wszystko stało się dla Lucka dość obrzydliwe, topił swoje smutki w wódce. I tak żył sobie znudzony aż do nadejścia chrześcijaństwa.
Pewnego dnia, wracając z knajpy poczuł, że musi coś zjeść. Wszystkie drzwi do chat zaryglowane, okna ciemne, zwierzęta... wszystkie pozamykane, poza jednym z kogutów. Wyszedł sobie taki kogut na nocny drift po wsi i szukał wrażeń. Lucjan szybko dostrzegł tłuściutkiego kuraka i pożarł razem z piórami i wszytskimi wnętrznościami.
I odtąd mogły odetchnąć dziewice, bo diabeł jadł już tylko koguty. A, że miał skłonności do życia na krawędzi... w ciągu dwóch miesięcy zjadł wszystkie koguty w Kazimierzu. No, prawie, bo ostał się tylko jeden, najsprytniejszy i najstarszy (ale dalej tłusty i szczęśliwy!)
Schował się ostatni biedaczek tak dobrze, że diabeł nie mógł go schwytać. Krążyli sobie po Kazimierzu kilka miesięcy, rozwalając się po wsi. Ludzie już dawno wyczuli, że diabła trzeba się pozbyć, więc pewnego dnia wspięli się na Wietrzną Górę, gdzie Lucyfer miał kryjówkę i zalali przytulne diabelskie mieszkanko święconą wodą.
Cóż, Lucek musiał się wyprowadzić w trybie ekspresowym, a ostatniego koguta znalazłam ja. I zrobiłam z niego pudding.

Składniki na 4 porcje:
1 niezbyt duży, maślany kogut*
2 jajka
2 łyżki miękkiego masła
2 łyżki zmrożonego masła, startego na wiórki 
3/4 szklanki pełnotłustego mleka
3 łyżki cukru pudru
garść borówek amerykańskich
garść malin
Koguta przekroić na pół (jeżeli działamy z chałką — pokroić na pajdy). Owoce umyć i dokładnie wysuszyć.
2 łyżki masła rozpuścić i odstawić na chwilę, żeby ostygło. Pędzelkiem nabrać trochę masła i wysmarować wnętrze naczynia żaroodpornego (średnica 20cm).
Cukier, jajka, resztę rozpuszczonego masła i mleko wymieszać razem w dużej misce.
Naczynie wyłożyć połową kogucika (jeżeli chałka to przykrywamy dno). Po kromkach rozsypać połowę maślanych wiórek, rozłożyć owoce. 
Zalać połową masy jajecznej. Rozłożyć drugą warstwę pieczywa i zalać resztą. Zostawić na noc pod przykryciem.
Rano rozgrzać piekarnik do 180 C (z termoobiegiem) i piec pudding przez 20–25 minut.
* Koguta można zastąpić chałką.

A sam Kazimierz? Polecam. Na intensywny weekend albo na kilka dni bezwzględnego i nieskalanego pracą leniuchowania.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...