Można
na niego mówić po polsku: tort "czarny las", tort szwarcwaldzki.
Można
też po angielsku: Black Forrest Cake,
a w wersji
oryginalnej — Schwarzwälder Kirschtorte.
Kiedy byłam mała, w moje urodziny,
mama zamawiała taki tort z pobliskiej cukierni. Do tej
samej cukierni latem chodziliśmy na jagodzianki, a w zimowe piątki, na
bułki maślane. W okresie Bożego Narodzenia gapiliśmy się, z nosami
przyklejonymi do szyby, na wystawę — renifery z czekolady, piernikowe
domki, choinki.
Pewnego dnia (w lutym dokładnie) cukiernia
zbankrutowała, a wraz z jej plajtą, zjadłam ostatni tort
szwarcwaldzki w moim życiu.
Kiedy zobaczyłam, że w ramach
wspólnego gotowania będziemy robić "Black Forrest Cake"... wymyśliłam
mini torty. A w zasadzie babeczki. Nie są tak oficjalne jak tort i nie
zostają w lodówce na kolejny dzień (latem to duży plus).
Szczerze polecam :)
Szczerze polecam :)