W poprzednim poście trochę sobie
pohejtowaliśmy, więc teraz czas na wyrównanie nastroju!
Pamiętajcie!
Jak nie skomentujecie teraz, to będziecie bardzo, bardzo złymi ludźmi.
Zdjęcia. Potrawy podane bardzo ładnie, na
pięknych tackach, stołkach, talerzach... Nie dajcie się! Tak naprawdę wielu
blogerów robi zdjęcia na podłodze. Niektórzy zamiast talerzy wykorzystują
dziwne rzeczy (jak podstawki na świeczki). Kiedyś czytałam nawet o tym, że
blogerka zamiast patery używa... odwróconej formy do pieczenia.
Robienie pięknych zdjęć
często wygląda okropnie :)
Dlatego nie warto się
załamywać. Ja też się nie załamuję i ćwiczę! Kiedyś będę robić lepsze
zdjęcia.
Podawanie
potraw. Zanim
odkryłam blogi kulinarne, większość moich potraw wyglądała okropnie. Moja droga
kulinarna była bardzo typowa: kiedy znudziły mi się mrożone dania, zaczęłam
smażyć ryż z kurczakiem i warzywami. Dopiero później przyszło coś
nowego. Takie jednogarnkowe (a raczej jednopatelniowe) rzeczy wyglądały jak
wymiociny.
Zaczęłam przeglądać
blogi i w końcu nauczyłam się ładnie podawać dania.
Przepisy. Ostatnio widziałam dżem z boczku.
Był wytrawny, ale i tak zadziwiał. Oprócz tego: czekolada z chilli,
z burakiem, z pomidorem, ze szpinakiem...
Kiedyś
widziałam ciasto czekoladowe z kiszoną kapustą! A sama zrobiłam zupę
szpinakową z kiwi.
Wasza wyobraźnia mnie
zadziwia.
Opisywanie
restauracji.
Niestety, bardzo nie lubię jeść publicznie. Nie znoszę napompowanych
restauracji, w których kelnerzy robią sobie podśmiechujki, kiedy klient
źle podniesie widelec. Cóż, jestem niewychowana, a w domu nie miałam
zbyt dużego wyboru w sztućcach. Teraz niby wiem, co i jak, ale
jedzenie "restauracyjne" nie wychodzi mi naturalnie.
Wychodzenie do
restauracji to dla mnie prawdziwa wojenna wyprawa. Wybieram lokal wcześniej i,
koniecznie, sprawdzam na blogach jak go piszą.
Tak, drodzy
restauratorzy! Warto być miłym dla każdego, bo niektórzy czytają blogi, które
teoretycznie nie mają fanów.
Spotkania. Wiedzcie jedno! Blogerzy kulinarni
zawsze dopisują. Na każdym spotkaniu z blogerami, w większości
przyleźli ci, którzy gotowali.
I mimo obgadywania
osoby, która właśnie wyszła. Mimo tradycyjnego jechania po jednej blogerce
i licytowania się "o wejścia na bloga", to... naprawdę jest
miło.
Da
się porozmawiać o wszystkim: jedzenie, podróże, książki, matematyka,
pogoda.
I
to, wbrew pozorom jest najważniejszy punkt. Bo blogerzy "niebranżowi"
rozmawiali tylko o tym "jak zwiększyć oglądalność bloga".
Ewentualnie przychodzili razem i mędzili sobie o przyjaciołach
z pracy.
Przy kulinarnych
naprawdę można się odprężyć :)
A teraz przepis. Nie ma
pięknego zdjęcia, ale jest ładnie podane i, co najważniejsze, trzyma klimat
dziwnych przepisów. Zróbcie i kochajcie mnie (i siebie, oczywiście)!
Przepis na 2 porcje:
70g kaszy gryczanej
niepalonej
2 łyżki zmielonego maku
150ml mleka
szczypta startej skórki
pomarańczy
szczypta mielonego
kardamonu
szczypta mielonego
cynamonu
Oczywiście, zanim
zetrzemy skórkę, musimy pomarańczę wyszorować i sparzyć.
W garnku zagotować
mleko, dodać mak, cynamon, kardamon i skórkę pomarańczy.
Dodać kaszę gryczaną,
i gotować przez 15–20 minut aż kasza będzie miękka. Często mieszać.
W międzyczasie zrobić sałatkę:
2 kiwi
1 pomarańcza
2 mandarynki
1–2 łyżki płynnego miodu
szczypta suszonej mięty
Owoce obrać ze skórki,
usunąć gorzkie, białe części i podzielić na małe kawałki. Obierać i dzielić
nad miską, by nie pozbywać się soku.
Z sokiem wymieszać miód
i miętę. Dodać do soku owoce i dokładnie wymieszać.
Podawać z kaszą.
Oczywiście, można także
zrobić z innymi owocami. Polecam agresty, ananasy, truskawki, maliny,
grejpfruty, porzeczki, brzoskwinie, liczi, mango (mangi?).
Przepis
pochodzi z serii "Podróże kulinarne" wydawnictwa RP.
No przepysznie to to wygląda.A jak smakuje?Podrawiam.
OdpowiedzUsuńwspaniały artykuł przypominały mi sie moje początki z blogiem, a potrawa bardzo interesująca :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie nie jest takie złe, za jakie je masz. Więcej luzu!
OdpowiedzUsuńPamiętaj: Kiedy zamykają się jedne drzwi, otwierają się kolejne. Potem jesteś już w Lidlu.
:D Ach, Szparagu, jak zwykle, rozbrajasz.
UsuńWiero, podpisuję się pod Szparagiem odnośnie zdjęcia - jest naprawdę w porządku
witaj,ale tu u CIEBIE pięknie,zdrowo,smacznie,słodko i kolorowo.Jestem zachwycona.Jeśli pozwolisz to rozgoszczę się i pozostanę na dłużej.W wolnej chwili zapraszam w odwiedziny do Dobrych Czasów.Pozdrawiam wiosennie,dodam tylko,że Twoje fotki są bardzo ładne.J.
OdpowiedzUsuńNajdziwniejsze, co widziałam do tej pory to fikuśna kawa z bitą śmietaną itp. podana w... słoiku. + 100 do lansu :D
OdpowiedzUsuńWidziałam ten przepis na ciasto z kiszoną kapustą. I brownie z pomidorami. Od tego czasu nic mnie nie zdziwi :)
Mnie blog też nauczył estetycznego podawania potraw. I tego, że świeża zielenina (bazylia, mięta, tymianek, czy chociażby natka i koper) to nasi nieodłączni przyjaciele :D
Na spotkaniu blogerów byłam tylko raz, na takim bardzo kameralnym i było przemiło :D żadnego obgadywańska ani nic :) było super.
Pyszności...mniam ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam
zdrowiezwyboru.blogspot.com
uśmiałam się :))))
OdpowiedzUsuńa kasza..... hmmmmm. warto spróbować :)