Po
powrocie do domu szybko nadrobiłam zaległości z życia osiedla. Mieszkam w bloku, w dodatku
moimi sąsiadami są, w większości, starsi ludzie.
I dlatego wystarczy wyjść przed blok, usiąść na ławce, a ploty, czy tego chcesz czy nie — przychodzą.
I dlatego wystarczy wyjść przed blok, usiąść na ławce, a ploty, czy tego chcesz czy nie — przychodzą.
Szybciej niż choroby.
Hitem
tygodnia była wiadomość, że sąsiad był zabrany przez pogotowie i reanimowany. Wszyscy bardzo się przejęli,
bo facet rok temu miał zawał.
Następnego dnia "ciężko chory"
jak zawsze kopytkował sobie po osiedlu i nie świadomy niczego, musiał odpowiadać
na miliony pytań o stan swojego zdrowia. Po kilku godzinach ktoś ulitował
się nad nim i wyjaśnił mu, że powinien leżeć w szpitalu. Co
najmniej pod respiratorem, a niektórzy nawet widzieli go w kostnicy.
Zdziwienie sąsiada było
wielkie, bo do karetki wszedł o własnych siłach.
Cóż, widocznie w dzisiejszych
czasach ratownicy przeprowadzają reanimacje także na stojąco :)
Przez
tydzień cały blok oskarżał niepozorną staruszkę o alkoholizm. Podobno kobieta wychodziła na
klatkę, zawodziła szanty i czuć było od niej trunki. W rzeczywistości
babka śpiewała w łazience. Pod prysznicem...
Wcześniej, małżeństwo
młodych rodziców z mojej klatki rozwiodło się.Ponoć afery, wyrzucanie rzeczy przez okno i wydzieranie sobie dziecka było
przez chwilę na porządku dziennym. Na szczęście żona wróciła do sąsiada, kiedy
skończył się jej urlop.Dziecko płakało, bo było obudzone i wpakowane do samochodu, kiedy wyjeżdżali nad morze.
A mąż nie dostał urlopu.
Mimo, że ludzie pod blokiem przechadzają się leniwie, wysiadują na ławkach i opalają się na balkonach... życie towarzyskie kwitnie! Jestem zadziwiona, że z roku na rok nabiera to coraz większego tempa (a ludzie nie robią się młodsi :)
O wszystkich newsach tygodnia dowiedziałam się od całkiem normalnej sąsiadki, właśnie przy tych babeczkach.
A mąż nie dostał urlopu.
Mimo, że ludzie pod blokiem przechadzają się leniwie, wysiadują na ławkach i opalają się na balkonach... życie towarzyskie kwitnie! Jestem zadziwiona, że z roku na rok nabiera to coraz większego tempa (a ludzie nie robią się młodsi :)
O wszystkich newsach tygodnia dowiedziałam się od całkiem normalnej sąsiadki, właśnie przy tych babeczkach.
Radzę z nimi
uważać, bo lemon curd uwalnia do organizmu żółć! A plucie żółcią i jadem
to już tylko krok do tego, żeby stać się takim jak ja :)
Przepis
na 14 sztuk:
ciasto
(przepis tu)
80 g miękkiego masła
60 g cukru
240 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do
pieczenia
2 jajka
250 ml mleka
Masło utrzeć z cukrem
na puszystą, jasną masę. Mąkę przesiać, wymieszać z proszkiem, skórką i drobno
posiekanym rozmarynem. Partiami dodawać do masy maślanej, miksując na
najniższych obrotach.
W drugiej misce ubić
jajka, a następnie wymieszać z mlekiem. Powoli wlewać do masy
maślanej, miksując na najniższych obrotach, tylko do połączenia składników.
Masę przełożyć do formy
na muffiny wyłożonej papilotkami.
Piec w 190 st. C.
Przez 18–20 minut.
lemon
curd
30g masła
30g cukru
sok i skórka z 1/2
cytryny
1 roztrzepane jajko
2 garnki: większy i mniejszy
Dno dużego garnka zalać
gorącą wodą i położyć na nim mały garnek (poziom wody powinien być tak
duży, żeby nie wygotował się po 30 sekundach, a jednocześnie nie dotykał
mniejszego garnka).
Do garnka wlać sok,
skórkę z cytryny i cukier, gotować na parze aż cukier się rozpuści.
Dodać masło i wszystko dokładnie wymieszać. Roztrzepane jajko wlać do
cytrynowej masy i szybko wymieszać. Gotować chwilę na parze aż sos
zgęstnieje (cały czas mieszać), ostudzić, odstawić na godzinę do lodówki.
Kiedy babeczki wystygną
nałożyć krem.
Świetnie smakują z truskawkami, malinami i poziomkami. A oprószone czekoladą... to już bajka!
Poczekaj aż Ci powiedzą co Ty robiłaś na urlopie ;) Dopiero kopara opadnie ;)
OdpowiedzUsuńA co do lemon curd - proponuję zastąpić cytrynę pomarańczą - może wtedy poziom żółci nieco spadnie? ;)