niedziela, 14 lipca 2013

Ziemniaki z endywią (Wiera w Holandii)


Nie wyspałam się, ale napisałam. Oto jedyny, niepowtarzalny i bardzo rzetelny. Przewodnik po Holandii od Wiery!

1. Wiatraki, rowery...
Holandia znana jest głównie z wiatraczków, rowerów i marihuany. Poza tym są oczywiście aborcje, prostytucje, zawodowe czarownice (które mogą odpisać sobie koszt nauki od podatków), eutanazje i inne takie rzeczy, ale to już nie grzeje tak bardzo.

Wiatraki są jak budynki — identyczne. To jeden z wiatraków w Kinderdijk, podobno najczęściej fotografowany obiekt w Holandii. To także wiatraki ze Schiedamu, Hagi, Rotterdamu i wszystkich innych miast. W ciągu tygodnia znalazłam tylko jeden inny wiatrak. 
W remoncie.
O rowerach pisałam ostatnio. Rowerzyści nie uważają na nikogo. Podobno Holendrzy z automatu nie zdają egzaminu na prawo jazdy, jeżeli po zgaszeniu samochodu nie upewnią się, że nie nadjeżdża rowerzysta.
Mimo, że rowerzysta to święta krowa i prawie pojazd uprzywilejowany — przestrzegać przepisów musi. Kary za wymykanie się przepisom są takie same jak dla innych kierowców.
Kiedy jest się w tym kraju na każdym kroku widzi się wodę. Kanały są wszędzie, a w nich mnóstwo ptactwa. Kaczki, mewy, perkozy, czaple, bociany są na porządku dziennym.
W Holandii jest mało lasów, a pola działają pełną parą. Zamiast tego mają mnóstwo autostrad. Dlatego krowy, konie i owce pasą się tuż przy drogach ekspresowych. Moim hitem był wypas owiec, który znajdował się nie tylko obok drogi, ale także obok wysypiska śmieci. Yummy!
2. Coffeshopy
To sklepy, które najbardziej cieszą mordkę nastolatków. Oprócz marihuany można tam kupi kawę i ciastka. Przynajmniej tak kiedyś słyszałam. Na miejscu okazało się, że na półkach zalegają tylko kolekcjonerskie eksponaty zielska i tytoń o smaku śledzia.
Oprócz coffeshopów są też sklepy, w których można dostać wszelkie gadżety związane z marihuaną. Od breloczków do kluczy i koszulek, po podpaski i... żelki o smaku spalonej opony. Smacznego!
3. Holendrzy vs reszta świata
W pewnym momencie historii Holendrzy stwierdzili, że mają za dużo w dupie. Zaczęli zamykać sklepy tak, żeby zjeść obiad z rodziną, nie pracowali w fabrykach i w szklarniach przemysłowych. Teraz dziwią się, że niektóre osiedla przypominają bardziej południe świata niż północ :)
Ze względu na położenie Holandia to państwo portów. Zapewne stąd upodobanie do ogromnych, nieotwieranych okien. Wcześniej mieszkańcy nie zasłaniali okien żadnymi firankami. Ba, nawet ścianę naprzeciwko okna robili z... szyby, żeby Bóg mógł ich przejrzeć na wylot. Niestety, obcokrajowcy też zaczęli się przyglądać życiu Holendrów i podejście się zmieniło. Niektórzy mają firanki, a niektórzy koper włoski.
4. Atrakcje turystyczne
Zwiedzanie warto zacząć od Amsterdamu, bo jeżeli zwiedzimy wcześniej kilka miast, to Amsterdam już nie zrobi takiego wrażenia. a w stolicy obowiązkiem jest przepłynięcie się kanałami (w porcie jest pełno stateczków, a bardziej, lub mniej uprzejmy naganiacze potrafią zaciągnąć nas prosto na siedzenie i kupić zdezorientowanemu turyście bilet). Po reszcie atrakcji możemy zostać oprowadzeni przez kogokolwiek. Wystarczy zapytać się w sklepie :)
W Amsterdamie warto też wejść do sklepu z serami. Nazywa się "old Amsterdam cheese store" i sprzedaje się tam wszystkie rodzaje holenderskich serów.

Następny na turystycznej liście jest Katwijk. To miejscowość, która leży nad Morzem Północnym. Jeżeli zatęsknicie za bałtyckim klimatem i porozbieranymi wielorybami, to...
... nie macie na co liczyć! Nad holenderskim morzem zawsze wieje, a mieszkańcy chowają się w specjalnych budach. Tyłem do morza. Warto wspomnieć, że naprzeciwko plaży stoją bloki. Wszyscy mają niezły widok.

I dochodzimy do punktu najbardziej interesującego: Alkmaar i targ serowy. W każdy piątek, od 10 do 12.30 inscenizowane jest wielkie, serowe przedstawienie. Handlarze wychodzą ze sklepów, zakładają chodaki i ruszają na plac w Alkmaar. Tiry przywożą ogromne goudy, które wystawiane są na placu pod katedrą. Widowisko jest dobrze przemyślane: ważenie serów odbywa się na historycznej wadze, tragarze roznoszą krążki po placu, a od czasu do czasu nowe porcje dowożone są w łódce.




5. Kuchnia Holenderska
Coś niesamowitego. Żeby nie było nieprzyjemnie w każdym przewodniku znajdowałam informację o tym, że "jest to kuchnia uboga". Autorzy się nie pomylili.
Holender ma na talerzu jedzenie z supermarketów odgrzewane w mikrofalówce. Bardziej wybredni jedzą ziemniaki, mięso, rzepę, buraki.
Ciekawe jest puree ziemniaczane. Spotkałam tylko dwie wersje: z gotowaną marchewką i endywią. Tak, tak, bełtane razem z ziemniakami :)
Nie można zapomnieć o rybach. Państwo z taką ilością wody zobowiązuje. Największą dumą holendrów jest śledź. Młode matjasy, są sprzedawane w obwoźnych budkach, praktycznie w każdym mieście.

Punktem obowiązkowym są też sery! Gouda, Mazdamer, Edam... mimo, że robią straszną furorę, a Holendrzy sami nazywają siebie "państwem smakoszy sera", to spożywają je głównie na kanapkach, albo solo. Wymyślili kiedyś zupę serową, niestety, szybko okazało się, że ubiegła ich Szwajcaria. 

A teraz holenderski przepis na zachętę! Ziemniaki z endywią zrobiła nam moja siostra, u której mieszkaliśmy. Głupio mi było celować aparatem w talerze, więc zdjęcia brak :)

Przepis na 4 porcje:
250g ziemniaków
4 garście endywii (umytej i pokrojonej)
2 łyżki masła
30 ml śmietanki
sok z cytryny, sól, pieprz
Ziemniaki ugotować do miękkości w osolonej wodzie.
Endywię doprawić solą, pieprzem i sokiem z cytryny (w bardzo tradycyjnej wersji octem).
Kiedy ziemniaki będą gotowe, odcedzić je i przecisnąć przez praskę. Śmietankę przez chwilę podgrzać w małym rondelku, na najmniejszym ogniu. Zdjąć  ognia i dodać do ziemniaków. Dodać też pokrojone na małe kawałki masło i energicznie wymieszać.
Do puree dodać doprawioną endywię i dokładnie wymieszać.
Podawać jak zwykłe ziemniaki z sałatą. 


Ah, ta Holandia :)

6 komentarzy:

  1. Fajny ten Twój mini-przewodnik po Holandii. Oczywiście najbardziej podoba mi się targ serowy, oglądałam już o nim również kilka programów telewizyjnych i kiedyś na pewno się wybiorę. A teraz patrzę sobie na Twoje zdjęcia i lekko zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, w Amsterdamie byłam jeden jedyny raz jeden dzień w życiu (wiesz, wycieczka objazdowa, jeden dzień na zwiedzanie "żelaznych" atrakcji Holandii, czyli właśnie coffee shopy, rejs, dzielnica czerwonych latarni etc) i miasto jakoś mnie nie porwało. Ale przewodnik jest boski. Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Twój styl bloga, cieszę się, że tu trafiłam :) Dobrze w końcu poczytać o kulturze, którą znało się właśnie jedynie z tej 'legalności' i wiatraków :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Holandia jest urocza, a twoja relacja bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny przewodnik- z duszą :) Takie relacje z pierwszej ręki odpowiadają mi o wiele bardziej niż te książkowe

    OdpowiedzUsuń
  6. Kuchnia jest uboga, to prawda, ale ta tradycyjna. Kalwinistyczna Holandia nie przywiazywala wagi do uciech podniebienia.
    Obecnie Holendrzy jadaja duzo bardziej urozmaicone jedzenie niz np. Polacy, bo chetnie korzystaja z kuchni przybylych "nowych"Holendrow. Procent ludzi odgrzewajacych gotowca w mikrofali jest mniej wiecej taki jak w Polsce. Najczesciej robia to mlodzi ludzie,samotni, mezczyzni itp. Jeszcze nie spotkalam rodziny z dziecmi w ktorej na stole pojawilyby sie gotowce. Holendrzy dbaja zeby jedzenie bylo urozmaicone szczegolnie aby byly w nim warzywa.
    Nie spotkalam sie natomiast aby jedli takie kanapki do ktorych ja jestem przywzyczajona: z pomidorem,ogorkiem, rzodkiewka i szczypiorkiem oraz wszsytkim co sie jeszcze na kanapke zmiescie i do niej pasuje.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...