Goede
dag! Przez tydzień spontanicznie przebywałam w Holandii.
No, może prawie, bo wyjazd był planowany na "początek lipca", ale nikt nie
wiedział dokładnie kiedy, jak i dlaczego.
W końcu, na samym początku lipca
spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy naszą płatną dwupasmówką na północ. Po
kilkunastu godzinach, głodni, stanęliśmy na chodniku w Rotterdamie i...
przywitała nas sklepowa pustka. Przez cały tydzień rzadko trafiałam na otwarty sklep
(nie licząc sklepów spożywczych prowadzonych przez Turków, z polskimi
rzeczami). W ogóle sklepy otwierają się tam kiedy się otworzą, zamykają
kiedy się zamkną, a w międzyczasie jest jeszcze sjesta i dwie
przerwy.
Już pierwszego dnia nauczyłam się
nowego słowa, którego odtąd używałam przy każdej okazji, naprzemiennie z hellooo!.
"Dzień dobry", a po niderlandzku chuje dach (choć google upiera
się, że jest to chude dach) zdziwiło mnie strasznie. Na samym początku, kiedy szłam, suszyłam
zęby i byłam niesamowicie zadowolona z życia, wszyscy mówili mi "dzień dobry!", a że mówili to z dziwnym,
germańskich akcentem... myślałam, że chcą żebym się przesunęła.
Cały czas w popłochu odsuwałam
się na trawę. Każdy się za mną odwracał.
Przepiękny niderlandzki
może troszeczkę peszyć :)
Wczoraj wróciliśmy do Polski i mieliśmy
dokładnie taki sam problem, co w Holandii — wszystkie sklepy były już
pozamykane, a my byliśmy głodni. I w takiej sytuacji przydają
się pasteryzowane w słoiczkach zapasy. Wybór padł na cukiniowe
pesto...
Makaron dla głodnego
turysty? Proszę bardzo!
Składniki na 4 porcje:
370g makaronu spaghetti
400ml pesto
kilka świeżych listków bazylii
1 cytryna
4 łyżeczki oliwy z oliwek
(z pierwszego tłoczenia)
Cytrynę wyszorować i sparzyć,
pokroić na ćwiartki. Makaron ugotować al dente, odcedzić. Włożyć z powrotem
do garnka i wymieszać z pesto. Wyłożyć na talerze, polać oliwą
(porcja to 1 łyżeczka) i przybrać bazylią i cząstkami cytryny.
Kiedy się w końcu wyśpię, na blogu zaroi się od serów, wiatraków i marihuany. A dziś tylko kostka brukowa i rowery, rowery, rowery :)
Szczerze polecam przejechanie się po Holandii rowerem. Możecie jechać z opaską na oczach i nie zatrzymywać się prawie w ogóle. Rowerzyści są tam świętymi krowami.
Czekam na relacje z serowego targu (i na marihuane tez). Chuje makaron! :)
OdpowiedzUsuńtaki makaron na pewno zaspokoił głód strudzonych wędrowców :))
OdpowiedzUsuńCzekam na sery:D Znów uśmiałam się przy Twoim poście:)
OdpowiedzUsuńPolacy muszą tam być pewnie bardzo lubiani skoro cały czas pozdrawiają miejscową ludność i siebie nawzajem. Dawaj te foty wiatraków.
OdpowiedzUsuńDużo częściej słyszę, żeby ktoś jechał do Rotterdamu niż do stolicy. Ciekawe, czego to kwestia ;)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że w Schiedamie, niedaleko Rotterdamu jest niesamowita ilość Polaków.
UsuńJa byłam w odwiedzinach u siostry, więc nawet na osiedlu imigrantów mieszkałam ;)
ja tez czekam na sery i maryśkę :)
OdpowiedzUsuńdlaczego sklepy są tam pozamykane, kurcze mam nadzieję, że jakieś jadło było. Makaron bajka!
OdpowiedzUsuńCzy ja na zdjęciu widzę tez boczek/szynkę czy mam zwidy? :)
OdpowiedzUsuńSpostrzegawcza :)
UsuńTak, fotografowałam porcję mojej mamy, która włożyła sobie trochę mielonego indyka. Ale podałam przepis na swoją wersję, bezmięsną, bo była lepsza.
Mniaaam kocham makarony i kocham pesto :) Fajny blog, pełno fajnych zdjęć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)