Hej 1 listopada! Jeden z moich ulubionych dni w roku.
To dzień, który się kocha i równie mocno nienawidzi. Wcale nie ze względu
na to, że na cmentarzach bazar, a ludzie wyjmują ostatnie oszczędności i wydają
je na sztuczne chryzantemy i inne plastikowe kwiatki w tęczowych
kolorach.
Nie straszny mi tłok na cmentarzu i wszystkie rozmowy w stylu:
— Wierusia! No jak ty wyrosłaś! Nie zapowiadałaś się na taką ładną
dziewczynę, a jednak. Taka dorodna, taka krasna! No ciebie to mąż w łóżku
szukać nie będzie!
— Wiera! a jak tam w serduszku, kochanie, co? Masz jakiegoś
chłopaka? A, masz. Co robi? Informatyk? To pewnie gruby jest, chcesz po nim
zbierać butelki z moczem? Znalazłabyś sobie kogoś normalnego w końcu...
Nie, nie to nie jest takie złe. Najgorsi są piesi. Nie żartuję.
W pobliżu cmentarzy jedziemy, zwyczajowo, 5 km/h, a dzisiaj i tak
miałam wrażenie, że kogoś potrącimy. I wcale nie dlatego, że matka jechała
jak pirat. Wprost przeciwnie, a na głównej trasie, przy cmentarzu i tak
trzeba było mieć oczy w głowie i w dupie. Bo nigdy nie było
wiadomo, skąd wyskoczy pieszy.
Na szczęście człowiek jest schematyczny i łatwo jest go
prześwietlić. Zrobiłyśmy z Rodzicielką burzę mózgów i opracowałyśmy
idealny portret kogoś, na kogo należy uważać (albo wpadnie nam pod samochód):
Po pierwsze: wiek. Niby kobiet się o wiek nie pyta, ale po 60-tce
gołym okiem widać, że to nie 20-stka. Należy uważać na emerytów, szczególnie
małżeństwa.
Pan się zatrzymuję, a żona leci dalej. prosto na ulicę i...
... bez rozglądania. Jeżeli ktoś podchodzi do ulicy i idzie ślepo
przed siebie to możecie być na 100% pewni, że zaraz wyjdzie wam pod koła. Mam
wrażenie, że rozglądanie się powoduje niepotrzebne wątpliwości i w ogóle zastanawia się wtedy delikwent czy go nie rozjedzie. A po co to? Komu to potrzebne?
Czasami są młodsi. Idzie sobie dziewczyna na obcasach, w nowym
makijażu i kłóci się przez telefon z chłopakiem. No, przecież nie po
to się w szpilach rozpędzała, żeby teraz się zatrzymywać przed ulicą, nie?
Uważajcie, kierowcy! Nie pijcie, nie palcie i obserwujcie chodnik! Bo
nigdy nie wiecie, kto akurat będzie chciał sobie zrobić AKURAT Z TEGO
kawałka ulicy przejście dla pieszych.
Na pocieszenie mam dwie rzeczy tematyczne. Nie pamiętam czy w tamtym roku też tak było, bo pracowałam. W tym roku media zupełnie przeginają. I jest całkiem groteskowo.
Rano w telewizji
śniadaniowej:
— Death dinner. Zaproś znajomych i porozmawiaj o śmierci
— Dlaczego tak rzadko myślimy o śmierci?
— Sprawdź czy cierpisz na zaburzenia lękowe
Włączyłam internet:
— Korki, kwesty, kwiaty, tłumy
— Jestem katolikiem. Lubię to i idę na cmentarz
— Trumna dębowa czy sosnowa? Sprawdź ile kosztuje pogrzeb w Polsce
Na pocieszenie także klopsy w sosie pomidorowym, które robi się w pięć
minut, a później robią się same. Pamiętajcie o obiedzie. Smacznego!
Składniki na 4 porcje:
500g mięsa mielonego (najlepiej z kurczaka, może być wołowina)
1 jajko
1 nieduża marchewka
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
duża szczypta soli i pieprzu
3 łyżki kaszy manny
1 puszka pomidorów (400g)
1 szklanka rosołu
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 łyżka oleju do smażenia
Marchew zetrzeć na tarce, cebulę pokroić w piórka. Mięso wymieszać z solą,
pieprzem, jajkiem, warzywami i kaszą manną. Ukulać klopsy wielkości
orzecha włoskiego i odstawić do lodówki.
W szerokim garnku rozgrzać olej i przesmażyć na nim wyciśnięty przez
praskę czosnek.
Szybko dodać pomidory, przesmażyć chwilę i wlać rosół. Kiedy wszystko
zacznie się gotować wrzucić klopsiki (wrzucać pojedynczo, zaczynając od brzegu
garnka). Gotować na małym ogniu pod przykryciem przez 20 minut i następne
20 minut bez przykrycia.
Po tym czasie mąkę ziemniaczaną rozmieszać w 2 łyżkach zimnej wody i przelać
do garnka z sosem.
Dokładnie wymieszać i wyłączyć gaz. spróbować i, ewentualnie,
doprawić.
Podawać z makaronem.
Jeśli chodzi o pieszych to masz 100% rację.. Idą, wchodzą na ulicę, nie patrzą.. no masakra po prostu. Chyba cudem dzisiaj na nikogo nie wjechaliśmy.
OdpowiedzUsuńA klopsy wyglądają smacznie, więc chyba się na nie skuszę niebawem ;)
Ja tego dnia nie zagladam na zadne portale informacyjne, bo mnie okolocmentarna tematyka atakuje z kazdej strony, a ja za mloda jestem, zeby o smierci myslec ;)
OdpowiedzUsuńA piesi to przedziwny gatunek, pozbawiony, jak mi sie zdaje, instynktu samozachowawczego. Moja ulubiona odmiana: ryj w telefonie, klepie esemeski albo sprawdza fejsbuka, a o tym, zeby zerknac w prawo i w lewo, kiedy wchodzi na jezdnie, nie pomysli.
Uff. Juz mi lzej.
A klops jest dobry na wszystko, o.
jak się ma na obiad takie klopsy, żaden pieszy nie straszny ;)
OdpowiedzUsuńDobry post. Doskonale rozumiem to o czym piszesz. Też nie lubię tej otoczki i tych spotkań z rodziną i wymuszonych rozmów...i beznadziejnych komentarzy...no bo przecież trzeba coś powiedzieć, ale jakie to ma konsekwencje i wydźwięk, to już nikogo nie interesuje... Dlatego chodzę na groby tuż przez tym świętem lub po, wtedy jest spokojniej.
OdpowiedzUsuń