wtorek, 15 października 2013

Dressing mango (+ historia o pluskwie, co pluskwą nie była)

Przeżyłam traumatyczne chwile. Przeczytanie komentarza pod wcześniejszym postem dziwnie zbiegł się z małym robaczkiem, którego miałam okazję ubić
w, olaboga, swoim pokoju.
Wybitnie leniwym zacytuję:
"Uważaj, żeby meble z takich graciarni nie sprowadziły ci do domu jakiegoś robactwa, najlepiej czymś przetrzeć co nie zniszczy mebla. Często się o tym słyszy, że meble z niewiadomego pochodzenia mogą zapoczątkować jakąś plagę, piszę o tym, bo sama przez to właśnie przechodzę, i jest to gorsze niż remont! Ja remonty lubię, przynajmniej jest ciekawie :):)"
I właśnie w tym momencie zauważyłam sporego owada. Ciut ponad centymetr, czarne, że skrzydełkami. Przyleciało sobie na ścianę, łaziło w górę i w dół...
I nagle... KLAPS!
Robak rozmaślony na ścianie, idę ucieszona myć kapcia. Ale wokół śmierdzi... zgniłą kolendrą. Kiedyś, w wyjątkowo obskurnym motelu ubiłam pluskwę i to był dokładnie ten sam zapach. Od tej pory nie jestem uczulona na zapach liści kolendry.

Rozkręciłam natychmiast swój mebel niewiadomego pochodzenia, przejrzałam wszystkie szczeliny z latareczką i nic. Wiadomo, trzeba poznać swojego wroga, więc poczytałam najpierw naukowe publikacje o pasożytach, później fora internetowe. Zapisałam też numery do kilku firm, które zajmują się dezynfekcją i innymi takimi rzeczami.  Przed snem sprawdziłam wszystkie materace i potraktowałam parą szczeliny w listwach przypodłogowych.
Rano znalazłam kolejnego osobnika na ścianie. Zamknęłam go w małym słoiku, wyczekałam jak na szpilkach do 10 i natychmiast pobiegłam do sklepu ze środkami owadobójczymi.
Pan akurat podjechał swoim składakiem i zaczął grzebać w wyjątkowo głębokiej sakwie rowerowej. Długo wyjmował klucz i otwierał drzwi. Zaczaiłam się na rogu i wepchnęłam się z obłędem w oczach 10 sekund po otwarciu sklepu (10! Liczyłam na rogu, żeby nie być zbyt upierdliwą). Od progu, bez żadnych zbędnych wstępów zaczęłam swój ryk:
— Panie, pomóż! Pluskwy mam, jak menel jakiś albo emigrant!
— Alęproszempoczekać — zdezorientowany pan sprzedawca odłożył kanapkę i wysoko podniósł brew — w naszym klimacie rzadko są pluskwy. Dużo ich? Gdzie mają gniazda?
— Nie wiem, gdzie! Sprawdziłam wszystko: materace, kanapy, drewniane meble, nawet ramę z babcinego Jezuska rozbroiłam... Takie są! Już dwie widziałam!
I w tym momencie wyjęłam z czeluści torby słoiczek z robakiem. Pan patrzy, wytrzeszcza oczy...
— Przecież to nie jest pluskwa.
— Jak to nie?! — wypuściłam robaka — Zabij pan, sam zobaczysz!
I spanikowana ubiłam go futerałem od okularów. Od razu rozniosła się obrzydliwa woń. Pan wyszperał coś w wyszukiwarce i podłożył mi pod nos obrazki w guglach.
— Patrz pani, tak wyglądają pluskwy. To nie jest to. Ale zadzwonię do żony, upewnię się.
Po kilku chwilach mieli gotową odpowiedź. To zajadek domowy. Też pluskwiak, ale nie jest pasożytem, a drapieżcą (żre małe pająki, muszki i pluskwy. Trudna to przyjaźń, ale można pokochać).
Ufff... jak to dobrze, że nie każda pluskwa jest TĄ pluskwą. Zanim spanikujecie, jak ja, sprawdźcie chociaż zdjęcia w wyszukiwarce.

A po takich strasznych przeżyciach proponuję coś lekkiego i żółtego. Trochę słońca przyda się w takich nerwach. No i nie wymaga wielkiego planowania. Sałatę z takim dressingiem robi się w minutę, jeżeli macie zachomikowany chutney mango.

Przepis na jedną sałatkę:
2 łyżki sosu mango
1 łyżka oliwy z pierwszego tłoczenia
1 łyżka zimnej wody
odrobina soku z limonki
Wszystkie składniki wymieszać. Idealnie smakuje z samą sałatą, albo z lolitką.

5 komentarzy:

  1. Świetne masz posty:] Dobrze, że to nie jakiś obrzydliwy, upierdliwy robak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się z historii o robaczku. Dressing mango super :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej dmuchać na zimne :) mango też fajnie sprawdza się w sałatkach.(moje nowe odkrycie)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, ale namieszałam. Nie wiedziałam, że będziesz miała pożytecznego robaczka akurat, kiedy napisałam mój komentarz...Teraz mi głupio. Moja koleżanka miała pluskwy jak wzięła używaną kanapę, ja mam co innego i nie wiem dokładnie skąd to się wzięło. Nie ma co panikować, ale dobrze być przygotowanym na takie historie, bo niestety się zdarzają (w naszym klimacie)...Cieszę się, że wszystko jest ok i przepraszam, że mój komentarz przysporzył Ci tyle nerwów. Pozdrawiam Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to twój komentarz dziwnie zbiegł się z tym zajadkiem. Przedziwnie sie to wszystko układa :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...