Przed
moim blokiem grasuje gang.
Od
czterech dni strach wyjść z domu.
Zaczęło się rok temu i wyglądało
bardzo niewinnie. Lato wychodziłam z fretką na spacer i krążyły nad
nami jak sępy. Dokładnie obserwowały każdy nasz ruch. Najbardziej uparte wrony
śledziły nas przez kilometr. Po 30 minutach latały niżej i niżej, aż w końcu
siadały na trawie obok fretki i gotowały się do ataku.
Na
taką okoliczność miałyśmy dobrze przygotowany odwrót taktyczny.
W tym roku wszystko się zmieniło. W gałęziach
dużego kasztanowca są trzy gniazda: dwa należą do wron, jedno do gołębi.
Wypadających pisklaków jeszcze nie było (to znaczy, był, ale tylko jeden), gorzej z dorosłymi osobnikami.
Dzień zaczyna się od żałosnego
ćwierkania małych ptaków. Wtedy jest spokojnie, bo rodzice lecą sobie do
pobliskich barów i atakują ludzi w ogródkach wymuszając na nich
okruszki. Później idą do właściciela i odbierają swój haracz. Przed
południem wstają moi kochani sąsiedzi i sami składają dobrowolne ofiary
dla gangów.
Prawdziwe życie zaczyna się wieczorem.
Jak wspominałam, najpierw był martwy pisklak. Za pisklę poleciały dwa gołębie
(serio, leżały sobie pod kasztanem). W czwartek wyszłam na wieczorny
spacer z fretką. Nawet się nie spostrzegłyśmy, kiedy znalazłyśmy się pod
kasztanem. Chodzimy sobie, chodzimy, a tu nagle bach! Spada przed nami
martwa wrona.
O, tak po prostu, z drzewa.
I
tak, od czwartku codziennie można obserwować porachunki ptasiej mafii. Strach się bać. Czy jest w Polsce jakaś ptasia policja? Jakiś ptaś-GROM? Antyterroryści?
Kiedy robiłam ten sos,
ptaki przed blokiem wyrywały sobie pióra. Najbardziej obskubana była wrona, ale po pewnym
czasie zawołała swoich kumpli i gołębie musiały uciekać. Plotka głosi, że
to była kara za przemyt narkotyków z Kolumbii...
Przepis
na 1 szklankę sosu:
200g rabarbaru
2 szklanki niewielkich truskawek
(obranych z szypułek i umytych)
30g cukru pudru (albo, tak, do smaku)
garść mięty
Rabarbar
umyć, pokroić na mniejsze części, truskawki w plastry. Miętę zalać gorącą
wodą (1/3 szklanki) i odstawić na 10 minut.
Cukier rozpuścić razem z łyżką
wody w garnku z grubym dnem. Kiedy zacznie się karmelizować wrzucić
truskawki i smażyć przez 3 minuty. Po tym czasie wrzucić rabarbar,
połączyć składniki i wlać napar z mięty. Gotować przez 2–3 minuty.
Następnie zdjąć z ognia,
przestudzić i dokładnie zmiksować. Spróbować sosu
i, ewentualnie, dosłodzić.
i, ewentualnie, dosłodzić.
Smakuje dobrze na zimno i na
gorąco.
Sos możecie zużyć do:
jako
mus owocowy do sernikobrownie...
albo
do babeczek
brownie.
Do
dobrze dosłodzonych cupcakesów...
i
śniadaniowego puddingu
ryżowego.
ciekawe rzeczy z tymi ptakami, że tak zawzięcie ze sobą walczą.
OdpowiedzUsuńA sos musi być pyszny, zjadłabym go łyżką samego i dokładnie wylizała miseczkę :)
wspaniały sos ;) świetnie będzie smakował z naleśnikami :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny sos, na pewno pyszny :)
OdpowiedzUsuńTen gang ma wejścia i u mnie, ostatnio widziałam jak dwie sroki goniły trzy gołębie. Coś te ptaki nie są chyba popularne;)
OdpowiedzUsuńhaha, prawie jak w Krk na rynku :D
OdpowiedzUsuńAle taki sosik to chętnie spróbuję;)
u nas Kraków zdominowany został przez latające szczury, konkurencja wytępiona a ja codziennie musze wysłuchiwać jak się gruchają na moim parapecie, jak żyć Wiero? jak żyć?
OdpowiedzUsuńSwietnie sie ciebie czyta, wiesz?
OdpowiedzUsuńA sosem udekorowalabym poranna owsianke.
Mniami, boski taki sosik. Idealny do pankejków :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się przy tym wpisie :)
Zjadłabym do naleśników :D Ptasi gang rzeczywiście może niepokoić... :)
OdpowiedzUsuńA ja bym zjadła z tym puddingiem ryżowym :D
OdpowiedzUsuńCo do zwierzęcych gangów, to ja mam na osiedlu dwa. Osobniki są zazwyczaj duże, łyse i szeleszczą ortalionem. Jeden gang popiera Wisłę, drugi Cracovię, a swoje porachunki wyrównują maczetami. Chętnie się z Tobą, Wiero, zamienię :P
Spoko, ja mam ŁKS i Widzew :)
UsuńPatrz, jaka wojna w Łodzi: http://www.joemonster.org/art/21285