Pewien
bloger napisał kilkanaście dni temu tekst, który mnie zamurował. Jak wszyscy
wiemy, blogerzy to zdziry i bazują na chwilowym szoku... ale to było coś
innego. Chodziło o spojrzenie autora na kobiety. "Prawdziwych kobiet
już nie ma!" grzmiał nagłówek, który jak żaden inny zachęcił moją
feministyczną naturę do kliknięcia.
I pojawiły się
biadolenia: że wcześniej to w sukienkach, że były długie falujące włosy,
że sikały na siedząco...
Jest
wiele krzywdzących stereotypów, ale najbardziej złowieszcze są te, które
dotyczą płci.
Kobiety powinny chodzić w sukienkach, nawet kiedy jest zima i trzeba
wystawać na przystankach. Nic to, że później będą skakały do kibla co 5 minut.
A mężczyźni? Znam
takich, co by sobie chętnie wyszli z domu w sukience, szczególnie w ciepły
dzień. W końcu tak jest wygodniej. Ale jakoś ciężko mi wyobrazić sobie, że
społeczeństwo by go nie ukamienowało. Facet musi popitalać w spodniach i tyle.
Nawet wtedy, kiedy pot mu spływa strumieniami po gaciach.
Marzeniem i jednocześnie
utopią jest Polska (i nie tylko Polska), w której każdy zakłada to, w czym mu
wygodnie danego dnia.
Punkt
drugi — włosy i inne ozdoby. Oczywiście, kobiety powinny mieć długie, piękne
włosy, ogolone nogi i rączki, kolczyki i wisiorki. Jeżeli marzysz o fryzurze Halle
Berry, to powinnaś zmienić płeć, albo wybrać się na warsztaty odkrywania
kobiecości.
Z długością włosów
prawdziwego farta mają dla mężczyźni, bo jak chce sobie delikwent zapuścić
włosy, to może. W najgorszym wypadku zadziwi wszystkich, kiedy się
przyzna, że słucha disco polo.
Ale
takie wpieprzanie się do wyglądu, to jeszcze nie jest tragedia. Problem zaczyna
się przy postrzeganiu męskiej i damskiej roli w społeczeństwie...
I nie, nie chodzi tutaj
o to, że będę teraz psioczyć na to, że kobiety powinny sprzątać i stać
przy garach, a mężczyźni włóczyć się po barach z kolegami. Chodzi o mityczne
podejście do seksu.
Bo kiedyś to mężczyzna
sypiał ze wszystkimi dziewojami na wiosce, a one, pod płaszczykiem wstydu,
z rzadka mówiły czego chciały, ucieszone, że ktokolwiek je chciał. A teraz,
kiedy nie trzeba się gzić po krzaczkach, kobiety zaczynają wybierać. I,
zaznaczam, że nie mówię tutaj o przegiętych, niestabilnych emocjonalnie laskach,
które "zaliczają wszystko, co się rusza".
Po prostu, coraz więcej
kobiet wie, czego chce i nie wstydzi się powiedzieć. Co nie oznacza, że jest
idealnie. Nadal mówienie o waginach jest tak orientalne jak męskie
sukienki. Co ciekawe, kiedy zaczynam tematy genitalne, najbardziej oburzają się
kobiety*.
Tak więc, zanim
powiecie, że kobieta zaczyna się od miseczki DD, a prawdziwy facet zaczyna
się od 180 cm... zapamiętajcie sobie moje słowa! Prawdziwy facet zaczyna się wtedy, kiedy ma penisa, a kobieta —
razem z pochwą.
I mówię to ja, wiecznie
chodząca w sukienkach, z długimi falującymi włosami, mająca świra na
punkcie pomadek, a jednocześnie... jedząca palcami, zawsze wybierająca
wódkę i rozwiązująca wszystkie socjologiczne problemy przekleństwem.
* To nie żart. o niechęci
pań do TEJ części swojego ciała można poczytać m. in. na portalu "Seksualność kobiet".
Aż się włos na głowie jeży.
A teraz czas na chałkę! Najcieplejszą
kobietę na Waszym niedzielnym stole!
Przepis
na 1 bochenek:
20
g świeżych drożdży
200
ml pełnotłustego mleka
500
g mąki pszennej
50
g cukru pudru
90
g masła
3
jajka (1 całe, 2 żółtka)
garść
posiekanych migdałów
nieobowiązkowo:
skórka starta z ½ cytryny i szczypta cynamonu
Mleko podgrzać, ale nie
gotować (!). Masło rozpuścić i zestawić z ognia.
Drożdże pokruszyć,
rozpuścić w połowie mleka i wmieszać w to łyżkę cukru i łyżkę
mąki. Odstawić na kilka minut w ciepłe miejsce, aż drożdże zaczną
pracować.
Mąkę przesiać do
szerokiej miski, wymieszać z cukrem i, ewentualnie, z cynamonem i skórką
cytryny. Wlać drożdże, resztę mleka, masło, jajko, żółtko i dokładnie
wyrobić.
Ciasto odstawić w ciepłe
miejsce na całą noc (oczywiście, przykryć czystą ściereczką). Rano, podzielić ciasto na trzy części i zapleść
warkocz*. Końce skleić i podwinąć.
Ułożyć chałkę na
wyłożonej do papierem do pieczenia blasze, spryskać wodą i posypać
migdałami. Orzechy docisnąć.
Piec w 190 C przez
30–40 minut.
*Mnie udała się
plecionka, ale rozwaliła się w piekarniku. Nawet jeżeli Wam też się
rozleci, nie przejmujcie się — taka buła i tak smakuje jak najprawdziwsza
chałka.
O tak, przeciez nie od dzis wiadomo, ze prawdziwa kobieta ploni sie ze wstydu na dzwiek slowa "wagina", a slowo "seks" nie przejdzie jej przez gardlo...
OdpowiedzUsuńStereotypy sa fe.
A faceci w spodnicach sa spoko :)
http://farm4.staticflickr.com/3353/3651994746_554edbcdd4.jpg
W przepisie nie podano, ile potrzeba mąki... :)
OdpowiedzUsuńA, dzięki. 500 g białej, pszennej mąki. poprawione (swoją drogą... jak można zapomnieć o najważniejszym składniku?) :)
Usuńchałka to właśnie to, czego najbardziej brakuje mi na bezglutenie... :(
OdpowiedzUsuńNiestety, nie mogę Ci pomóc.W kwestii bezglutenowej jestem koniem :)
UsuńA, pewnie z tych bezglutenowych wynalazków nic nie wychodzi tak jak trzeba?
Jeśli facet takie famfaramfam mówi to tylko świadczy o jego małym p... poczuciu własnej wartości.
OdpowiedzUsuńMężczyźni w sukienkach mimo wszystko mnie nie przekonują ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę - ja mam króciutkie włosy, a mój C. niecałe 170 cm... Ależ my jesteśmy wynaturzeni...
A chałka wygląda bosko, uwielbiam :)
Ależ w Polsce jest mnóstwo mężczyzn w sukienkach! Takich długich czarnych z reguły. Popularne są też sukienki męskie w krajach arabskich ale wiadomo tam ciepło majo. Ładna ta chałka :)
OdpowiedzUsuńMężczyźni w sukienkach .... oj chyba musieliby i oni zacząć nogi golić:) .... włosy dlugie mam, sukienki lubię, ale chodze rzadko .... o kurde kobieta ze mnie tak w 1/4:):) ... za ro chalki uwielbiam i ostatnio piekę prawie, ze co 2-3 dni:)
OdpowiedzUsuń