Kiedy byłam mała odkryłam, że słońce świeci na wschodzie rano, na południu w południe, a wieczorem — na zachodzie. Byłam święcie przekonana, że o 24:00 "Gwiazda dnia" oświetla mój pokój (jego okna wychodziły na północ).
Niestety, mama kładła mnie spać po dobranocce. Nigdy, mimo najszczerszych chęci nie wytrzymywałam do dwunastej. I wiem, że zasypiałam przed 24! W pierwszej klasie dostałam od sąsiada podświetlany budzik
i mogłam do woli sprawdzać godzinę. Najpóźniej zasnęłam wtedy około 22. A i to stanowiło niemałe wyzwanie :).
i mogłam do woli sprawdzać godzinę. Najpóźniej zasnęłam wtedy około 22. A i to stanowiło niemałe wyzwanie :).
O tym, że nigdy nie oślepi mnie blask północnego słońca dowiedziałam się dopiero pod koniec podstawówki, kiedy poszłam z mamą na pasterkę. Szczerze mówiąc, przeżyłam większy szok niż wtedy, gdy dowiedziałam się jak powstają dzieci.
Kiedy byłam mała chodziłam na różnego rodzaju festyny: dni miasta, dni wsi, dni szkoły, festyn z okazji dnia dziecka itd... Zajadałam się wtedy różnymi orzechami. A to w miodzie, a to w karmelu, a to w panierce. Ja jadłam orzechy, panowie pili piwo, a dzieci w wieku przedszkolnym dbały o kondycje swoich mam: wrzeszczały, uciekały i gubiły się. Nic to! Wszystko można było znieść dla festynowych orzeszków.
Najlepiej
jeżeli orzechy ziemne, których użyjemy są niesolone. Kiedy mamy do dyspozycji tylko te
podrasowane solą robimy im porządne płukanie pod zimną wodą, wycieramy
ścierką, układamy na suchej ścierce i zostawiamy na noc żeby wyschnęły.
Składniki na 175g orzeszków:
175g orzechów ziemnych
2 łyżki płynnego miodu
2/3 łyżeczki chilli
Orzechy uprażyć przez kilka sekund na suchej patelni (uważać, żeby ich nie spalić). Przełożyć do miski. Wyłączyć ogień. Na tą samą, ciepłą patelnię wylać miód i połączyć z chilli. Dodać orzechy i dokładnie wymieszać.
Przełożyć na papier do pieczenia i zostawić do wyschnięcia. Może to potrwać całą noc, albo troszkę dłużej. Po tym czasie trzeba orzeszki rozdzielić (ja pobiłam je wałkiem do ciasta). nie przejmujcie się tym zbytnio. Takie orzechy są bardzo sklejone i prawdopodobnie już nigdy nie będą występowały jako single.
O orzechach z festynu przypomniał mi ten przepis.
A w kolejnych dniach na blogu: słoneczny kurczak i słodkości tureckie do kawy :). Nie odchodźcie od monitorów!
Ale ten miód chyba Ci nie zastyga? skoro używasz płynnego?
OdpowiedzUsuńNie, on nie zastyga do końca. Orzechy są takie "ciągnące się". Mimo tego powinny być całkowicie suche (w sensie: nie ciągną się kiedy przyłoży się do nich palec,tylko podczas odrywania od siebie orzechów) A wałek do ciasta całkiem dobrze je rozdzielił. Taka wersja dla leniwych.
UsuńZapomniałam dodać, że w suszeniu pomaga przeciąg lub suszarka do warzyw (ewentualnie piecyk).
Do podjadania nie byłabym pierwsza, bo jestem przewrażliwiona na punkcie klejących się dłoni... Ale mimo to Twoje orzechy w miodzie bardzo mi się podobają i widzę je już jako jedną z warstw pewnego wypieku...
UsuńChyba byłoby hitem na imprezie :)
OdpowiedzUsuń