Polentę bardzo lubię i pojawia się na moim stole często (na blogu była już wcześniej księżycowa mamałyga), ale pierwszy raz robiłam ją razem z pesto. A dokładniej z polskim pesto, które specjalnie do tego dania powtórzyłam.
Najbardziej lubię, kiedy mamałyga jest dobrze ugotowana i "wczorajsza". Wtedy da się ją ciąć w różne kształty i podgrzewać. A każdy wie, że taka odgrzewana jest najlepsza :)
Niestety, nie miałam żadnego chłopa pod ręką, więc kaszę gotowałam tylko 10 minut i, mimo, że odstawiłam na 24 godziny, to polenta za żadne skarby nie chciała stwardnieć.
Podaję przepis na mamałygową breję, a Wy musicie pamiętać, że jeżeli chcecie, żeby miało to jakiś kształt musicie gotować 20 minut. Minimum.
Przepis na 2 porcje:
1/2 szklanki kaszy kukurydzianej
1 1/2 szklanki wody
4 łyżki pesto
Do gotującej się wody wsypać kaszę i gotować przez 5 minut, cały czas mieszając. Po tym czasie dodać pesto, dobrze wymieszać i gotować przez kolejne 5 minut (również cały czas mieszając).
I... to wszystko. Do mamałygi podałam kurczaka smażonego z pieczarkami.
A ja sie zawsze zastanawialam, co to takiego ta mamalyga - i teraz juz wiem :)
OdpowiedzUsuńBo, to jest tak... mamałyga jest narodową potrawą w Rumunii. Polenta pochodzi z Włoch (pierwotnie polenta była nie z mąki kukurydzianej, ale kasztanowej).
UsuńJest jeszcze bliska nam kulesza — też mamałyga, ale podawana ze słonina i bryndzą :)
Prawdziwa potrawa międzynarodowa!
i mnie to zastanawiało :)
OdpowiedzUsuńTakie śmieciowe jedzenie - ja daję jeszcze ziemniaki i ogórka kwaszonego. Ale uważam, że na słono to szarek kluchy lepsze, a na słodko to kaszka manna.
OdpowiedzUsuń