wtorek, 31 grudnia 2013

Do siego roku? A z czym się to je?


Dzisiaj będzie o rzeczy, którą poloniści słyszą średnio 4–5 razy w roku (a powinni tylko dzisiaj). o tym dlaczego mówi się do siego, a nie dosiego i co to w ogóle za Dosia jest...
W dawnych czasach, kiedy kobiety miały włosy na klacie, a mężczyźni zbierali jagody Słowianie różnie określali odległość:
Kiedy coś było daleko, to tradycyjnie mówiono, że w chuj daleko.
Czasami  można było opisywaną rzecz zobaczyć i wtedy mówiono, że jest to to drzewo, tamta dziewczynka i tak dalej.
No, ale jeszcze można było opisywać zięciowi swoją córkę, która tradycyjnie musiała spuścić oczka i nie wypowiadać się. Wtedy mówiono, że jest to sia dziewczyna. Czyli ta, która stoi najbliżej.
Jeżeli mówicie do siego roku! to nie życzycie swojemu wujkowi przyjemności od żadnej Dosi, ale… mówicie zwyczajnie do zobaczenia. W przyszłym roku.
I właśnie w oparach alkoholu, niewiedzy i Dosiowego oddechu spotkała mnie wczoraj niezręczna sytuacja.
[kolega] po wieczornej posiadówie, zakłada płaszczyk i wychodzi. Nagle staje i poważnie stwierdza:   I… do siego roku.
[Wiera] zakłopotana, bo w końcu nie będę tłumaczyć, wybieram opcję dyplomatyczną: No, do zobaczenia.
[kolega] niezwykle zbulwersowany Chyba nawzajem!

Tak. Żebyśmy się nawzajem zobaczyli :)

Ciocia Wiera uczy i wychowuje. Bawcie się dobrze, hucznie i nie zapominajcie o językowych wpadkach!

4 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...