Grudniowe święta
nastrajają mnie w szczególny sposób. Nie dość, że zimno, brudno i ponuro, to
jeszcze cała ta "magiczna" atmosfera. Trzeba walnąć w łeb karpiowi
(albo załatwić go w taki sposób), piec ciasta, polerować sztućce, prasować
obrusy, zmieniać firanki, sprzątać pod każdym meblem...
Zaczyna się do dwóch
tygodni przed, kiedy trzeba się zaopatrzyć. Najlepiej wyjść na świąteczne
zakupy w środku tygodnia, w porze obiadowej. Przystanek: wielki supermarket.
A
tam za każdym razem widzę coś, co mnie szczególnie wnerwia. Kradzież, ale
nieuświadomiona.
Stoją sobie bakalie na wagę, a ludzie podchodzą i próbują. Tu skrobną żurawinę, bo oni nie wiedzą jak to smakuje, tutaj spróbują czy morele nie za kwaśne... Nosz, kuźwa, za
takie rzeczy się płaci! Ty zeżresz jednego, sąsiad trzy, a w ciągu dnia
zostanie pochłonięty kilogram. To samo jest przy próbowaniu winogron (sic!)
latem. Nie żryjcie, bo później ktoś za to płaci. I jestem przekonana, że bulą
zwykli pracownicy.
Po
godzinie bierzesz te wszystkie ćwikły, chrzany, pierniki i ustawiasz się
grzecznie do kasy. Kolejka to szczególne miejsce, gdzie dowiesz się wiele o prawdziwym
charakterze człowieka:
1. "Pan tu nie stał!! — krzyknęła
dziarsko wielka pani w jeszcze większym kożuchu, spocona i czerwona — Ja tutaj
stałam przed tym panem, tylko sobie poszłam!". No tak, w końcu każdy
potrafi przewidzieć, że ktoś przed nim 5 minut temu stał, ale zawinął kramik,
gdy zobaczył nową promocję. A teraz chciałby wrócić.
2. "Dlaczego pani obsługuje akurat
ją?!" Krzyczy kolejka, kiedy kasjerka przepuszcza babkę w ciąży.
Niezależnie od tego czy to jest kolejny genialny sposób na ominięcie kolejki,
to i tak przepuszczanie się należy.
3. Stoję w dwóch kolejkach. Serio. To
zdarza się nagminnie w kolejkach na poczcie i w aptece. Ale także często w marketach. Wtedy podchodzisz z wózkiem,
ustawiasz się w kolejce… i nagle ktoś, kto stał na środku wrzeszczy: „halo!
TUTAJ jest kolejka!”. Poradziłam stanąć na środku i kolejkować się od razu do
20 kas. To dopiero sztuka!
4. I, na koniec, sklepy samoobsługowe.
W samą wigilię miałam wątpliwą przyjemność stanąć w kolejce po papier do
pieczenia. Ilość starszych osób, które obchodziły spokojnie kolejkę i dziarskim
krokiem podchodziły do sprzedawcy z pytaniem "a podo mi pani
makofca?" była zatrważająca. I tylko medytacja mi pomagała.
Po
zakupach czas na prawdziwe święta. Ciasta, choinka, rodzinka! Ponieważ rodzina
swoje wie, a ja mam zdiagnozowany ChAD (i nie mam zamiaru się tego wstydzić jak
syfilisu), nie
obyło się bez docinek na temat choroby. Czego się dowiedziałam? Tego, czego
dowiaduje się każda osoba, która odwiedziła gabinet psychiatry i wyszła z niego
z receptą:
1. Twoja choroba jest WYMYŚLONA. Masz
za dużo w dupie i próbujesz na siebie zwrócić uwagę. No, powiedz mi, co tobie
tak w ogóle jest? Gorzej się czujesz? No właśnie, bo jesteś ROZPUSZCZONA!
2. Omamy słuchowe to, zwyczajnie,
oznaka dobrze działającego mózgu.
3. A nie, jednak wszystko przez to, że
omijasz problem i nie chcesz z nikim rozmawiać.
A 5 godzin później
normalni ludzie przełączają pstryczek w głowie i są znowu się kochają i dzielą
opłatkiem. Tylko tej rozpuszczonej gówniarze znowu coś nie pasuje i stroi fochy.
A fe, a fe!
Na osłodę proste ciasteczka,
które najlepiej przygotować tydzień wcześniej i włożyć do puszki. W sam raz na
powrót po Nowym Roku do pracy.
Składniki
na około 20 ciastek:
300 g mąki pszennej
1 płaska łyżeczka
proszku do pieczenia
75 g (1/3 szklanki)
cukru pudru
90 g miękkiego masła
100 g (3/4 szklanki)
rodzynek
1 jajko
125 ml (1/2 szklanki)
mleka
¼ łyżeczki mielonego
cynamonu
Rodzynki umyć pod bieżącą
wodą i sparzyć.
Przesiać mąkę, cynamon,
cukier puder i proszek do pieczenia. Dodać pokrojone masło, i delikatnie
wymieszać. Dorzucić rodzynki, mleko i
jajko. Wyrób ciasto.
Co 5 cm kłaść na blachę (wyłożoną
papierem do pieczenia albo wysmarowaną masłem) porcję ciasta. Piec 15 minut w
180 C.
Przepis pochodzi z Podróży kulinarnych. Kuchnia brytyjska wydawnictwa "Rzeczpospolitej".
Bardzo ciekawe rozważania... Co do ludzkiej natury... I jeśli chodzi o Twoją chorobę - rozumiem doskonale, jak rodzinka w takich sytuacjach potrafi być "milutka". Ci, co nie mają zielonego pojęcia, krytykują zawsze najmocniej. A ciasteczka pyszne :) Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się! Nashelly, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuńWitaj Wiero
OdpowiedzUsuńOd jakiegos czasu czytam Twoje posty i chchocze nad nimi nieodmiennie. Jedyne czego zaluje to, ze nie zamieszczasz ich czesciej.
Czy mozesz mi powiedziec co to jest CzAD? Nie staram sie byc wredna tylko zwyczajnie nie wiem. Moj partner ma depresje i doskonale sobie zdaje sprawe, ze w przypdlosciach duszy nic wydumanego nie ma. Pozdrawiam poswiatecznie :-)
Bardzo mi miło, że czytasz i chichoczesz :) Aktualnie ilość postów jest uzależniona od tego jak się czuję, a teraz mam opory przed jakimkolwiek działaniem.
UsuńChoroba afektywna dwubiegunowa, to tak naprawdę takie 2 w 1. Skoki hormonów czy innych substancji powodują, że człowiek czasami ma depresję, czasami manię (tylko nie tak potocznie rozumianą, mania to stan "wyższego pobudzenia" — musisz cały czas coś robić).
Tutaj jest wszystko bardzo zgrabnie wytłumaczone: http://www.afektywna.pl/chad/.
Chociaż, w rzeczywistości nie żyje się z takim umysłem aż tak źle :)
A za zjedzone winogrona czy rodzynki placa klienci. Kazdy supermarket ma budzet na straty, ktory juz wczesniej zostal wliczony w koszty czyli cene produktu. Im wiecej zostanie zjedzone (ukradzione) tym drozsze produkty.
OdpowiedzUsuńCzytając Twój post mam wrażenie, że cieszysz się, że Święta są tylko raz w roku. Ja Święta zawsze lubiłam - po prostu wyłączałam się w momentach, które mi nie odpowiadały, i pamiętałam tylko te przyjemne :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, bo wszystkie inne spotkania przechodzą w miłej atmosferze. Ale Boże Narodzenie to zawsze była katorga. Może to przez poprzedzającą je jesień? Jak tu się cieszyć, kiedy wszystko wygląda jak po ataku broni nuklearnej?
UsuńAle, mam nadzieję, że wszystko się zmieni, kiedy założę własne stadko :)
Ciasteczka maślane są najlepsze do kawy.
OdpowiedzUsuń