Stare książki
kucharskie i poradniki dla "młodych gospodyń" mają w sobie
coś, co rozbudza moją feministyczną duszę.
Dzięki nim, przez całe
dzieciństwo myślałam, że dorosłość polega na zrywaniu ziół, gotowaniu
syropów i wciskaniu ich chorym.
Oczywiście,
młode kobiety, niepodzielnie z mężczyzną, powinny zajmować się domem.
Dlatego często czytałam poradniki, w których mycie garów popiołem było
normalne. Czytałam też o szyciu i reperowaniu odzieży... mimo tego,
nigdy nie nauczyłam się szyć. Wymiatanie kurzu, mycie garów, gotowanie od rana
do świtu, opiekowanie się dziećmi, chorymi oraz zwierzętami, prowadzenie
ogródka i kopanie ziemniaków na polu — to wszystko tworzyło w moich
oczach portret kobiety XIX wieku.
Nie można
zapomnieć, oczywiście, o sobie. Dobra, zadbana kobieta powinna brać
odpowiednie ziołowe kąpiele, przygotowywać płukanki do włosów.
Jakie to proste, prawda?
Nie
łudźcie się. Mimo, że Maria Disslowa czy Lucyna Ćwierczakiewiczowa miały
potężne muskuły i pewnie zawstydziłyby niejednego mięśniaka... nie
zapieprzały same!
To, że pisały o idealnym
prowadzeniu domu, nie oznacza, że miały wychuchane gospodarstwa. a niektóre
prowadziły szkoły dla panienek. Wierzycie, że nie wykorzystywały w żaden
sposób swoich uczennic?
Dzisiaj świat troszeczkę
się zmienił. Kobiecie wybaczone jest niepościelone łóżko i karaluchy. Nie
musimy już mieć gromadki dzieci przy cyckach.
Współczesność to wygląd.
Wszystkie celebrytki (i inne gwiazdy) wyglądają perfekcyjnie. I, wbrew pozorom,
robią to dokładnie taką samą metodą, jaką oszukiwały gwiazdy 100 lat temu — idealna
opalenizna i cera to zasługa sztabu makijażystów, które potrafią
udoskonalić nie tylko twarz, ale też biust, nawet dorysować mięśnie.
Schemat
jest stary jak świat, bo ludzie się nie zmieniają, a czas leci: teraz
zarzynamy się, żeby wyglądać na zadbanych (bardzo współczuję facetom, bo nam
wystarczy dobry makijaż, wypchane staniki i photoshop).
Wcześniej wszyscy padali
ze zmęczenia, bo musieli prowadzić idealne gospodarstwo domowe. Nie można wierzyć... nikomu! Nauczyłam się tej zasady dopiero niedawno i już żałuję, że tak późno.
Spróbujcie i Wy!
Nie wiem, czy takie zabiegi nad słoikiem konfitury są potrzebne, ale jest
pyszna. A jej przygotowanie przypomina religijny rytuał.
Rytuał prowadzenia domu,
jak mniemam :)
Przepis na 2 średnie
słoiki:
1/2 kg wydrylowanych
wiśni
300g cukru
1/2 szklanki wody
Do szerokiego garnka
nalać wody, wsypać cukier i postawić na gazie. Ugotować gęsty syrop, na
wrzący wrzucić wiśnie. Kiedy się zagotują zdjąć z ognia i odstawić do
całkowitego ostygnięcia.
Następnie zlać syrop i zagotować
go powtórnie. Kiedy zacznie wrzeć, wrzucić wiśnie i gotować na silnym
ogniu przez 5 minut. Znowu pozostawić do całkowitego ostygnięcia, na około
godzinę.
Po tym czasie wolno
dosmażyć konfiturę pod przykrycie, aż konsystencja będzie ciut rzadsza od
sklepowej konfitury (jeżeli będzie taka jak sklepowa, może się okazać, że po
wystygnięciu będziemy mieli lizak).
Włożyć do słoików i pasteryzować
przez 15–20 minut.
Przepis
pochodzi z książki "Jak gotować?" Marii Disslowej.
U mnie też z szyciem na bakier - kiedyś na zajęciach z ZPT (tfu,tfu) musiałam wyszyć kotka na serwetce i dać ją jako laurkę na Dzień Taty, pamiętam jak się cieszył, że córa wyszyła... kwiatka:/ Ale taką konfiturę mogę przygotować;)
OdpowiedzUsuńchyba założę dom dla panien coby mieć "pomoc" w prowadzeniu domostwa... może i taką konfiturę by zrobiły ;)
OdpowiedzUsuńJa tam oldskulowe ksiazki kulinarne lubie, ale gdyby przyszlo mi zyc w tamtych czasach, pewnie zostalabym zakonnica, zeby uniknac zapieprzania na cala rodzine ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak...
UsuńA czytałaś "Drewniany różaniec" Natalii Rolleczek?
Siostrzyczki były pomysłowe :)
Pozdrawiam Dorota
O właśnie! Ja bym chyba wolała zostać jakąś znachorką, czy coś w tym stylu.
Usuńbardzo ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnoscią przeczytałam :)Takie jest życie...
OdpowiedzUsuńA przepis super. Wcale nie kłopotliwy :) O ile mamy do przerobienia max.2 kg. wiśni, a nie 20 !
A swoją drogą, to moja babcia właśnie takie konfitury z wiśni robiła.
Pozdrawiam ciepło. Dorota